Rozdział 6
Następnego dnia wyszłam rano na zakupy gdy wracałam zauważyłam ja do domu Zayna wchodzi jakaś blądynka. Szybko pobiegłam w stronę drzwi domu Zayna. Po cichu je otworzyłam i chciałam zobaczyć co sie dzieje. Gdy weszłam ktoś złapał mnie od tyłu i przyłożył do gardła coś metalowego.
- Za.... Za... Zayn! - krzyczałam ledwo wyduszając z siebie słowo.
Usłyszałam kroki po schodach.
- O boże Viktoria. Brithany zostaw ją !- przerażony Zayn krzyczał ze łzami w oczach do nieznajomej.
Zastanawiało mnie tylko jedno z kąd oni się znają.
- Brithany odłóż proszę ten nóż! - krzyczał dalej.
- Nie.!
- Dlaczego ? Dlaczego jej chcesz coś zrobić ?
- Bo ona mi ciebie zabrała!
- Ale to nie ona to Perrie.
- No i co z tego? Ale Viktoria jest teraz z tobą.
- Póść ją!
- Ok. Ale musisz coś dla mnie zrobić.
- Zrobię wszystko.!
- Pocałuj mnie.
- Zayn nie! Nie rób tego! Jeśli mi ufasz i mnie kochasz to nie rób tego dam sobie radę.
- Ale Viktoria!
- Zayn zufaj mi .
- Słyszysz kotku zaufaj jej!
- Nie jestem twoim kotkiem!
Wtedy przypomniałam sobie że byłam w sklepie i kupiłam noże.! Nie wiem dlaczego ale włożyłam je do torebki. Po woli wyciągałam jednego z nich. Kiedy wreszcie wyciągnęłam zrobiłam duży zamach i wbiłam go w brzuch tej blądynki. Ona dusząc się krwią upadła na ziemię.
- O boże Zayn ja zabiłam człowieka!
Podleciałam do Zayna i go przytuliłam i wypłakałam się w ramię. Przytulając go ściskałam jak najmocniej.
- Spokojnie skarbie. Broniłaś się.
- Ale Zayn ja pójdę do więzienia. A co z dziećmi ?
- Viktoria spokojnie uspokuj się. Nie pójdziesz do żadnego więzienia. Rozumiesz to broniłaś się ! Nie masz prawa iść do więzienia! A dzieci wychowamy razem!
- Zayn ja przepraszam.!
- Nie masz za co . Okej juz dobrze.!
Po czym Zayn pocalowal mnie.
Zayn szybko zadzwonil po policje i karetke. A ja sama siedzialam przerazona w swoim pokoju. Gdy po chwili drzwi się otwarły osłyszałam gruby głos.
- Przepraszam panią. Ale musi pani złożyć zeznania.
- Dobrze już schodzę.
Gdy powoli schodziłam po schodach. Widziałam jak koło leżącej dziewczyny stoją policjanci i lekarze.
Stanęłam przodem do Zayna.
- Zayn.
- Tak?
- Ja.. ja..
Nie dokończyłam bo film mi się urwał. Zemdlałam.
Gdy się przebudziłam w koło mnie było pełno lekarzy. Gdy lekko odchyliłam głowę, zauważyłam zapłakanego Zayna siedzącego na kanapie.
- Zayn co się stało ?
- Viktoria.! Nic ci nie jest ?
- No jak widać.
Karetka zabrała dziewczynę. Powiedzieli że nie da się jej już uratować. Umarła.
* Kilka tygodni później *
Zayn jeszcze spał. Zeszłam szybko na dół by odebrać telefon..........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz